+48 512 09 88 89

Mobile menu

Sprawdź!

Promocja świąteczno-noworoczna!

12 grudnia 2024
Listopad 2024 był dla nas bardzo intensywny. Poza naszymi programowymi szkoleniami mieliśmy przyjemność szkolić
25 stycznia 2024
W tym roku znowu mieliśmy przyjemność uczestniczyć w projekcie szkoleniowym Bike Tech 2024 Inter

Aenean sagittis mattis purus ut hendrerit. Mauris felis magna, cursus in venenatis ac, vehicula eu massa. Quisque nunc velit, pulvinar nec iaculis id, scelerisque in diam. Sed ut turpis velit. Integer dictum urna iaculis vestibulum finibus. Etiam tempus dictum rhoncus. Nam vel semper eros. Ut molestie sit amet sapien vitae semper. Pellentesque habitant morbi tristique senectus et netus et malesuada fames ac turpis egestas. 

Aktualności

Jesteśmy najlepsi

12 listopada 2020

Jak kuna po mleczu.
Myślę sobie: Wszędzie gdzie jadę, zawsze są ludzie. Jak są, to znaczy, że mają pojazdy. Jak mają pojazdy to i mechaników. W takim razie nie muszę wiedzieć czego nie muszę. Do tej pory to działało. W trasie ktoś za mnie wymienił oringi w wysprzęgliku, ktoś inny odpowietrzył tylny hamulec. Jeszcze inny mechanik kupił i założył łańcuch napędowy do poczciwej TDMki. Jednak zaczynam się zastanawiać: A co jeśli pojadę tam gdzie ludzi nie ma? Albo są, tylko jedynym ich narzędziem jest siekiera, wiedzą ziołolecznictwo, a pojazdem koń czy osioł…?
Oczywiście to niedorzeczne. Mówi się, że jest przeludnienie, a ja i tak jeżdżę przede wszystkim asfaltem albo blisko niego. A gdyby jednak… Jeszcze kilka lat temu niedorzecznym było dla mnie pojechanie motocyklem do najgorętszego miejsca na naszej planecie. A trochę wcześniej mało realne było dla mnie pojechanie motocyklem do Chorwacji. Mimo tego, jednak dojechałem na pustynię Dash-e-Lut w Iranie, a wcześniej do Chorwacji.Zakładam, że się rozwijamy, a nie stoimy w miejscu z naszym zamiłowaniem. Trzeba więc zabrać części zapasowe. Do tej pory ograniczałem się do chińskiej produkcji pompy paliwowej, która może pasuje, a może nie. Woziłem też bezpieczniki, żarówki, dętki, a ostatnio nawet kable rozruchowe. Będę musiał wozić trochę więcej chcąc samemu poradzić sobie na pustkowiu. No to wymyślam co może się popsuć: sprzęgło, pompa paliwa, regulator napięcia, koniec paliwa. Mogę połamać klamki, może się rozszczelnić chłodnica, grzać się może silnik. Ten silnik mogę popsuć niskooktanową benzyną ochrzczoną rozpuszczalnikiem, złapać kapcia, może puścić uszczelniacz w zawieszeniu. Może zdarzyć się usterka elektryczna, mechaniczna, wyimaginowana… Jest wiele powodów, dla których stary motocykl (w sumie nowy też) może nie chcieć odpalić, ruszyć, jechać czy hamować. Pewne jest, że pokonując tysiące kilometrów coś się wydarzy. Nie pamiętam wyjazdu, żeby chociaż kapcia nie złapać.
Oczywiście takie myśli nie nastrajają optymistycznie. Jawi się przede mną sterta drogich części oryginalnych, które trzeba zapakować i wieźć ze sobą, najprawdopodobniej niepotrzebnie. Przecież niemożliwością jest, żeby każdy wagabunda motocyklowy woził ze sobą drugi motocykl w częściach!
Potrzebowałem wiedzy. Fora i strony internetowe, eFBe, blogi, pełne są porad dla podróżników. Pełne są przy tym sprzeczności, różnych opinii, odjechanych teorii, banałów, a czasem wręcz głupoty. Sami wiecie, bo Internet czytamy wszyscy. Takie czasy. W tym miszmaszu trudno połapać się co jest właściwe, potrzebne, rzeczowe i dobre, a co jest niesprawdzoną teorią zakompleksionego chłopca piszącego z pasją eseje podróżnicze, do których wenę czerpie ze swoich niespokojnych, mokrych snów. Są blogi, artykuły i poradniki fachowe rzeczywiście, jednak najczęściej wyspecjalizowane. Czyli traktują albo o samej podróży albo tylko o mechanice motocyklowej. Laikowi takiemu jak ja trudno jest zrozumieć zależność między niezbędnymi częściami, a potrzebami i radzeniem sobie w każdej sytuacji.
O! Pomyłka. Nie „trudno jest” a „trudno było”. Poprawiłem na czas przeszły, bo ten weekend miałem całkowicie zajęty. Przemogłem się choć to bardzo trudne było i pojechałem do Szparaga i Mileny na coś w rodzaju wielowątkowego briefingu o wspólnym mianowniku. Trudno było bo trzeba wydać trochę grosza 😁
Oni nazywają to szkoleniem podróżniczo-motocyklowym ale to niezbyt trafiona nazwa. Już samo słowo „szkolenie” kojarzy mi się z nudnym punktowaniem zasad, formułek, procedur i traktowaniem kursantów jak jajek we wrzątku: Niech sobie podskakują a ja i tak powiem co swoje i spadam na chatę.
Wiecie jakie mnie spotkało zaskoczenie już pierwszego dnia? Szparag się śmieje! 😁
Ten gaduła wyrzuca z siebie słowa jak nowoczesny karabin maszynowy. Po dziewięć godzin, przez dwa dni gadał jak najęty. Tyle, że karabin maszynowy wywala z siebie zawsze to samo i zawsze w niecnym celu.
Na takim briefingu to inny człowiek. Nie wiem gdzie podział się ten nadmiernie poważny, niemal zawsze skupiony na pracy smutas, groźnie zerkający znad okularów zsuniętych nieco za bardzo z nosa, jeśli w ogóle miał zamiar spojrzeć. Takie wiecie: A popatrzę kto to tu przyszedł i mówi mimo, że jestem skupiony na rozwiązywaniu nierozwiązywalnego problemu innego klienta. Robi tak jednak tylko kiedy usłyszy coś arcy kontrowersyjnego. Mam na niego sposób. Jeśli spotkasz go w takiej zadumie przy biurku a chcesz, żeby popatrzył Ci w oczy, to powiedz głośno jakąś mongolską teorię. Na przykład, że opnę Mitas e09 bardzo trudno zdjąć z felgi, albo że trzy łyżki do tego są niezbędne 😁 Gwarantuję, że na sekundę uraczy Cię spojrzeniem pełnym szacunku, współczucia i litości jednocześnie 😁
Szparag oddawał nam coś o wiele cenniejszego niż wspomniany karabin. Jak się okazało coś o wiele bardziej wartościowego niż te kilka stów, które należy oddać Milenie przed przyjazdem. Szparag oddał nam swoje doświadczenie. Ten facet ma to, czego próżno szukać wśród większości podróżników. Jest diabelnie dobrym znawcą mechaniki motocyklowej. To wiem z własnego z nim obcowania. I ma też to, czego próżno szukać wśród większości mechaników. Podróżuje na różne sposoby, również po najbardziej zapadłych dziurach tego świata. Jeździ z kumplami i z grupami. To wiem od niego i na przykład z relacji jak to kilku kumpli pojechało motocyklami zimą na północ zobaczyć zorzę polarną 😎 Praktyk.
Już kończę. Żeby nie być gołosłownym i żeby nie wyszło, że chcę Szparaga adoptować i stąd moje słodkie wywody napisze tak:Kaczor tez była. Ten chuderlak, ta antysiła, ta przeciwtechnika i te antypody mechaniki, nauczyły się za pomocą Szparaga S A M O D Z I E L N I E zmieniać dętkę w kole i uwaga… podnosić sporo cięższy od swojej CRFy motocykl. Nie wdając się w szczegóły, bo każdy ma inny próg swojej niewiedzy, dowiedziała się o wiele więcej niż to, że trzeba trzepotać rzęsami kiedy w drodze zatrzyma ją awaria 😎 Oczywiście drwię sobie ale po tych dwóch dniach okazało się, że ja też byłem zielony jak trawnik na stadionie.
Podsumowując, jestem pod wrażeniem ilości wiedzy, pomysłowych patentów, rzeczowych porad i celnych podpowiedzi wygadanych, wypraktykowanych i pokazanych przez te dwa dni. Jestem też pod wrażeniem niewiedzy jaką dysponowałem do tej pory, choć myślałem, że sporo wiem na temat podróżowania. Oczywiście to nie znaczy, że nagle stałem się Mc Gyver`em i wszystko sam zrobię ale od teraz wiem jakie będę miał możliwości w razie draki. Wszystkie strachy pierzchły. Nie muszę na zapas zabierać połowy motocykla. Teraz jak coś się wydarzy, śmignę po problemie jak kuna po mleczu 😁 Kto w weekend był u Mileny i Szparaga to przecież wie co to znaczy 😁
Nie podaję żadnego linku. Sami sobie znajdźcie swoje własne szkolenie. Może akurat też traficie do Stajni Motocyklowej 😎

CF
(tekst i zdjęcia: A. Rusek CF act)

 

Szkolenie podróżnicze

Współpracujemy z:

Created with WebWaveCMS